38. List okrężny

Oboediens factus.


 

Carissimi!

Prymas Założyciel kard. A Hlond od porannej swej młodości odznacza się karnością i posłuszeństwem. Szczególniejszą zaprawę do tej podstawowej cnoty życia zakonnego i kapłańskiego otrzymuje on w szkole św. Jana Bosko w Valsalice a później w Foglizzo. Posłuszeństwo jego nabiera jeszcze większej wartości, kiedy jako 16-letni młodzieniec wiąże się ślubami zakonnymi.

I później w czasie studiów uważa posłuszeństwo za podstawową cnotę życia zakonnego. Żywy jego temperament czyni mu to posłuszeństwo nieraz trudne i wymaga od niego niejednej ofiary. Wzgląd na Chrystusa pozwoli mu jednak przezwyciężyć wszystkie trudności. Z własnego doświadczenia da on później w Ustawach Towarzystwa takie oto wskazanie: „W duchu cnoty posłuszeństwa będą członkowie spełniali zarządzenia przełożonych z pobudek nadprzyrodzonych i tym chętniej, im większego przezwyciężenia się będą one wymagały" (art. 109 Ustaw).

Jako wychowawca

Kiedy następnie wola przełożonych powołuje go na stanowisko wychowawcy przełożonego, czy to do Oświęcimia, Krakowa, Przemyśla lub Wiednia, zawsze widzi w woli przełożonych wolę Bożą. Z ich ust przyjmuje zawsze wszelkie zarządzenia z poddaniem i radością. Nigdy nie krytykuje tych zarządzeń, mimo że nieraz nie odpowiadają jego upodobaniom. W ich krytyce upatruje bowiem elementy rozkładu, niebezpieczeństwo dla każdej społeczności zakonnej.

Z bogatego doświadczenia w tym względzie napisze on kiedyś w Ustawach Towarzystwa: „Rodzimą cechą posłuszeństwa w Towarzystwie Chrystusowym będzie: karny posłuch nawet dla najdrobniejszych przepisów i życzeń przełożonego".

„Szemrania i krytyki przełożonych będą członkowie unikali jak zarazy" (art. 111 Ustaw).

Skrupulatnie sam zachowuje ustawy zakonne a później jako przełożony pilnuje, by ich sumiennie przestrzegano. Uważa bowiem, że ustawy stanowią kodeks życia zakonnego i że „należy je z religijną czcią rozważać i w najdrobniejszych szczegółach sumiennie zachowywać".

Ordynariusz Górnego Śląska

Z wielką czcią i religijnym posłuszeństwem odnosi się do Ojca świętego i jego przedstawicieli. Ta synowska cześć dla Ojca świętego młodego prowincjała salezjańskiego w Wiedniu uderzyła niejednokrotnie nuncjusza Achillesa Rattiego, późniejszego Piusa XI, kiedy w Wiedniu go odwiedzał.

Zostawszy później administratorem apostolskim na Górnym Śląsku jeden ze swoich pierwszych listów pasterskich poświęca Ojcu świętemu.

„Biedni ci wszyscy, którzy papieża nie mają i nie znają. Biedni ci heretycy starzy i nowi, którzy mu jego władzy i powagi zazdroszczą, ale jej uznać nie chcą. Biedni ci prawosławni od dawna stęsknieni za jednością Kościoła, za miłościwymi rządami i sercem ojcowskim ustanowionego przez Chrystusa Pasterza. A my, my szczęśliwe dzieci Ojca świętego otoczmy tron jego sercami i modlitwą. Skupmy się około niego w duchu wiary i miłości, ślubując mu dozgonną wierność i posłuszeństwo".

Prymas Polski

Zostawszy krótko potem Prymasem i duchowym Wodzem całej katolickiej Polski, w szczególniejszy sposób dba o to, by historyczne powiedzenie „Polonia semper fidelis" zostało w pełni urzeczywistnione. Nie pomija żadnej okazji, by uczyć wiernych i kapłanów tego „sentire cum Ecclesia et cum Papa".

„Karna i serdeczna zależność parafii od biskupa łączyć się powinna zwłaszcza z głębokim uczuciem czci, oddania i uległości dla Ojca świętego, który całemu światu katolickiemu jest wspólnym ojcem a jako następca św. Piotra włada sumieniami całej Chrystusowej owczarni. W łączności z arcybiskupem i w jedności duchowej z Namiestnikiem Chrystusowym nabiorą nasze parafie takiej mocy, że się na nich sprawdzi pochwała św. Pawła dla kościoła Tesaloniczan: „Staliście się naśladowaniem kościołów Bożych" (1 Tes 2,14), (list pasterski „O życiu parafialnym").

Za tę uległość i wierność Ojciec święty odwzajemnia się swemu wiernemu synowi najtkliwszymi uczuciami sympatii i przyjaźni. Zaledwie kilkanaście dni przed swoją śmiercią, dziękując mu za życzenia świąteczne, pisze jeszcze do niego te słowa: „Niemałą radością napełniły serce Nasze życzenia, które Nam z synowską miłością wyraziłeś listem przesłanym Nam z okazji świąt Narodzenia Pańskiego. Stanowią bowiem one dowód nie tylko Twego wiernego oddania dla Stolicy Apostolskiej, ale wyrażają ponownie ową płomienną troskę, z jaką zabiegasz o pomyślność powszechnej sprawy katolickiej".

Gdy po śmierci Piusa XI kard. E. Pacelli obejmuje rządy Kościoła jako nowy Namiestnik Chrystusowy, Kard. Prymas w przeddzień jego koronacji przemawia do Polski z watykańskiej stacji radiowej:

„Tu es Petrus! Piusie XII, jesteś opoką, której ani złość, ani czas nie skruszy. Na Tobie wsparł Chrystus wieczność swej oblubienicy, której nie zmogą żadne potęgi doczesne, żadne „bramy piekielne", żadne szatańskie zmowy nie przezwyciężą Kościoła ani za Twoich chwalebnych rządów, ani za władania Twych wielkich następców".

A nieco później napisze do swego duchowieństwa: „Oremus pro Pontifice Pio! Murem stańmy przy Piusie XII, bezbronnym lecz wierzącym. Sercami obwarujmy jego stolicę. Posłannictwo jego i swoje realizujmy mężnie i niestrudzenie na polskim odcinku, który z woli Opatrzności nabiera znaczenia kluczowej pozycji w Królestwie Chrystusowym".

Na stolicę w Warszawie

Uległość i posłuszeństwo dla Ojca świętego są dla niego jakimś wewnętrznym nakazem, który pragnie spełnić zawsze chętnie i z największą uległością. Słysząc o pogłoskach, że po śmierci kard. A. Kakowskiego wysuwano go jako jego następcę, powiedział wówczas te słowa:

„Jestem zdecydowany spełnić wolę Ojca świętego - Czy mam ustąpić z Poznania czy nawet z Gniezna, z prymasostwa, czy pozostać tylko w stolicy, to nie ode mnie zależy. Prosiłem Ojca świętego, by nie brał żadnych względów na moją osobę, lecz kierował się tylko dobrem Kościoła".

Gdy w roku 1946 niespodziewanie Ojciec święty przenosi go na stolicę warszawską, to nominacja ta oznacza dla niego ofiary. Chodzi więc po swym gabinecie z różańcem w ręku i dziesiątki razy powtarza „Fiat, fiat". Przyjmuje jednak tę decyzję Ojca świętego jako wyraz woli Bożej, choć drży na myśl o tym nowym swym zadaniu.

„Uświadomiłem sobie, że ta Warszawa, którą mi Bóg jako mistyczną oblubienicę wyznacza, to jakieś wielkie zadanie, największe posłannictwo mego życia, zapowiedź czegoś ogromnego, co tu w sercu Rzeczypospolitej mamy spełnić i przeżyć...".

Usque ad mortem

Gdy rozpoczęła się jego ostatnia choroba, która miała zakończyć się śmiercią, kazał natychmiast zawiadomić Ojca świętego o stanie swego zdrowia.

Pod koniec swego życia wypowiada owe Pawłowe: „Bonu certamen certavi" tymi słowy: „Zawsze pracowałem dla Kościoła Św., dla rozszerzenia Królestwa Bożego, dla Polski, dla dobra narodu polskiego. Byłem zawsze wiernym synem Kościoła św. i sumiennie wypełniałem zlecenia Ojca świętego, bo widziałem w Nim zastępcę Chrystusa na ziemi".

A już konając, zaledwie kilka minut przed odejściem z tego świata, wydaje takie oto ostatnie polecenie: „Proszę powiedzieć Ojcu świętemu, że mu byłem zawsze wierny".

I my, chrystusowcy, bądźmy papiescy do szpiku kości. Wszak jesteśmy jego żołnierzami. Kochajmy Namiestnika Chrystusowego „odnosząc się do jego osoby w duchu wiary z najgłębszą czcią, z synowską miłością i bezwzględnym oddaniem".

„Bezwarunkowa karność wewnętrzna w duchu wiary" ma być po myśli naszego Założyciela charakterystyczną cechą ducha Towarzystwa i głównym elementem budowania przez nas Królestwa Bożego.

Z serdecznym pozdrowieniem i błogosławieństwem

(-) ks. I. Posadzy TChr
Kudowa, dnia 1 lipca 1949 r.


Druk: LO II, s. 75-78.

odsłon: 5326 aktualizowano: 2012-01-29 20:26 Do góry