Czcigodny Sługa Boży kard. August Hlond
(1881-1948)kardynał; w latach 1926-1948;
Prymas Polski
Założyciel Towarzystwa Chrystusowego; salezjanin
1926-1932
Kryzys duszy polskiej.
Przemówienie na VII Zjeździe Katolickim w Poznaniu.
6 listopada 1926.
Ekscelencje! Katolicy!
Ten VII Zjazd Katolicki Archidiecezji Gnieźnieńskiej i Poznańskiej musi się koniecznie nawiązać do dwu wielkich wydarzeń w naszym życiu religijnym i narodowym, do wydarzeń, które głęboko poruszają duszę polską, a mają się do siebie, jak pytanie i odpowiedź.
Takim wydarzeniem jest na pierwszym miejscu kryzys duszy polskiej.
Lat osiem mija, jak Polska w pierwszym uniesieniu wolności wyczuła instynktem swe dziejowe przeznaczenie i zerwała się do pochodu ku wielkości i potędze, wśród których kiedyś innym narodom świecie umiała przykładem cnót prywatnych i zbiorowych. Nastąpiły porywy i bogate ofiary z mienia, z sił najlepszych i z krwi. Pracy i poświęcenia poniosła Polska dla swego bytu tyle i takie na każdym polu stworzyła postępy i zdobycze, że w innych warunkach byłoby ich starczyło na dobrobyt i wielkość.
Były błędy, były grzechy, była słabość, były bolesne nieporozumienia. A przede wszystkim był w duszy polskiej od samego początku jakiś rys głęboki, któregośmy zatrzeć nie zdołali, rys który się w pewnych okresach groźnie powiększał, a w końcu po ośmiu latach doprowadził duszę polską do przesilenia. Zamyślona przystanęła Polska na wielkim gościńcu swych dziejów, w śmiałym poszukiwaniu przyczyn swego przesilenia wstecz spogląda i analizując swój ośmioletni czyn, wielki sporządza ze sobą rachunek sumienia.
Jakaż ona piękna i kochana ta biedna Polska w tej chwili! Nigdy nie była taka szczera i taka szlachetna jak teraz, gdy własny rozbiera czyn, aby się w nim dopatrzeć tego, co ją osłabia i poniża.
Więc widzi Polska w swym przeszłym życiu państwowym wielki przyrost walorów różnych ale i zaniedbań wiele wskutek niedoświadczenia, amatorstwa i ułomności. Widzi, jak w życiu narodowym tu i tam przebijają dawne polskie wady, jak hamują postępy i wzloty, jak nas różnią i dzielą; ale konstatuje zarazem, że te wady dzisiaj przecież na ogół już mniej wybujałe, niż dawniej, że zwłaszcza młodzież coraz to wyraźniej dąży do tego, aby być polską nie przez polskie wady, lecz przez polską cnotę. Przede wszystkim jednak stwierdza Polska w rozbiorze sumienia, że ośmioletni czyn jej był wprawdzie dziełem jej rąk, ale w wielkiej części nie był tworem jej polskiej myśli. Stwierdza Polska, że ona dotychczas własnego polskiego czynu wydać nie mogła, bo działała nieświadomie pod obcym nakazem. I dlatego wypiera się dziś Polska wielu swoich czynów, wypiera się ich, bo ich za swoje, za wolne polskie czyny uznać nie może. I pyta się Polska, co jej myśl więzi i jakby się do wolnego czynu zerwać chciała.
Z właściwą sobie wyrazistością maluje Izajasz Prorok obraz narodów ujarzmionych przez tyranię fałszu i mówi o nich, że mają wędzidło błędów w szczękach swoich. Dziś Ojciec Święty, Pius XI, w encyklice o Chrystusie Królu wskazuje na to, że w naszych czasach nowy tyran kłamstwa okiełznał ludy katolickie uzdami fałszu, a tyranem tym jest kierunek myśli, który nazwał laicyzmem. Charakteryzuje go jako tę ideologię, która w życiu narodowym i państwowym wypiera wszelką myśl Bożą i religijną. Laicyzm odmawia Kościołowi władzy nauczania, ustanawiania praw i rządzenia narodami w celach wiecznego zbawienia. Zrównawszy religię Chrystusową z sekciarstwem i pierwszym lepszym fałszem religijnym, chce ją wydać na samowolę panujących i rządów. Wmawiając w narody, że w swych wewnętrznych ustrojach prawa Bożego uwzględniać nie potrzebują, szerzy ateizm i upadek etyczny. Z umysłu podtrzymuje niezgodę społeczną, a pod płaszczykiem równości i dobra publicznego uprawia egoizm osobisty i partyjny, głosi zasady, które rozbijają jedność rodziny i rozsadzają społeczeństwo, a odbierając ludziom ideały duchowe, spychają je na tory materializmu, by je wreszcie po smutnych zawodach pchnąć w objęcia przewrotu i komunizmu.
Jako trwałe wezwanie do oswobodzenia się z duchowych wędzideł tej ideologii, zaprowadził Ojciec święty nową w Kościele uroczystość, święto Chrystusa Króla.
I to jest ten drugi fakt, z którym się schodzi nasz Zjazd Katolicki, fakt, który jakby opatrznościowo wplata się w dzieje duszy polskiej w chwili jej przełomowego zwrotu do nowych zdrowych kierunków.
Przed duszą polską, dręczoną wątpliwościami, niepewnością, staje więc dzisiaj w królewskich blaskach Chrystus - staje z żądaniem, by Polska w swym życiu uznała jego nieprzedawnione prawa, staje z odpowiedzią na pytanie, jak Polskę ratować? Chce Chrystus Król, by się Polska odrodziła, zrywając z laicyzmem, który więzi jej myśli wielkie i siły. Ma się Polska przeciwstawić prądom które podkopują życie religijne. Nie ma Polska sprzyjać destrukcyjnej pracy różnego rodzaju apostołów i nie ma popierać odszczepieństwa, które nic zdrowego i pożytecznego w życie narodu nie wnosi, a natomiast jedność rozbija i siłę narodową załamuje. Nie ma Polska dopuścić do ustawodawstwa, które by prowadziło do rozprężenia rodziny przez rozwody. Ma Polska porzucić metody partyjne, które nie uznając u nikogo innego zasług i dobrej woli, bezwzględnie wypierają i niszczą przeciwników. Wyrzec się ma Polska niezgody i nieporozumienia i spory ma łagodzić, nie zaostrzać. Wyprzeć się ma owej płytkości i lekkomyślności w traktowaniu spraw publicznych, owego braku odpowiedzialności za losy narodu, które były powodem, że nie masz prawie ani jednego elementu składowego w naszym ustroju publicznym, który by był w ustawodawstwie i praktyce tak przeprowadzony, jak tego dobro narodu wymaga. Wyprzeć się ma Polska na wszystkich szczeblach hierarchii państwowej każdego bezprawia, każdej anarchii. Wyprzeć się ma Polska a wyprzeć stanowczo każdego poczynania, które by podrywało autorytet w życiu publicznym i państwowym. W ogóle ma Polska zerwać z prądami, które zawodowo propagują laicyzm pod jakimkolwiek tytułem i w jakiejkolwiek szacie, a przede wszystkim zerwać powinna z masonerią, której ostatnim celem jest systematyczne usuwanie ducha Chrystusowego z życia narodów. Tym więcej zaś zerwać z nią musi Polska, że masoneria, to konspiracja zagraniczna, której nie tylko na Polsce nic nie zależy, ale która potężnej Polski nie chce, która odnalazła drogę do swego odrodzenia w ostatnim czasie olbrzymim wysiłkiem z masonerią odczuwają tak, jakby ożywczy powiew wiosenny w swym narodowym życiu. I w takiej chwili my mamy się zaprzedać w wolnomularską niewolę? Czyż naprawdę mamy powtarzać błędy innych ludów i w zaraniu swego bytu kłaść dobrowolnie kark w masońską pętlicę po to, aby później po szkodach nieobliczalnych z ogromnym trudem i niepewnym powodzeniem spod wpływów wolnomularstwa się wyzwalać? Zerwać z laicyzmem, znaczy w pierwszym rzędzie zrzucić masońskie kiełzna, zrzucić je powinni wszyscy i na wszystkich stanowiskach, mimo ponętnych widoków kariery i powodzenia.
To dopiero negatywna strona Królestwa Chrystusowego. Pozytywna zaś - to oparcie naszego całego prywatnego i publicznego życia na zasadach Chrystusa.
Odrodzenie Polski dokonać się musi najprzód w polskich duszach, z których drogą zdrowego czynu popłynie odrodzenie we wszystkie objawy naszego życia zbiorowego. Dusza polska musi się przejąć Chrystusem w życiu nadprzyrodzonym Jego łaski. Dopiero taka dusza, sakramentami Chrystusowymi oczyszczona i utwierdzona w dobrem, dusza święta i czysta, staje się trwałym i prawdziwym podłożem dla zdrowej cywilizacji, dla wzniosłej kultury. Na próżno wołamy o uzdrowienie życia państwowego, jeżeli Chrystusem nie uzdrowią się poszczególne dusze. Aby Chrystusa wnosić w publiczne życie, trzeba Go wprzód w sercu swym poznać, zrozumieć i Nim żyć.
Następnie ma się Polska postarać, aby Chrystus Swymi prawami i Swoim duchem zapanował w naszym życiu społecznym i politycznym. Tego się laicyzm najwięcej lęka. Nazywa to fanatyzmem katolickim, klerykalizmem, teokracją. A jednak Chrystus powinien być królem także naszego życia publicznego, bo ma do tego Boskie prawo i tylko Jego autorytet Boski da naszemu życiu zbiorowemu siłę i powagę, a jego duch ustrzeże nas od błędów.
Nie znaczy to, że Kościół dąży do opanowania władzy państwowej lub chce wkraczać w sprawy polityczne. To nie jego zadanie.
Kościół nie solidaryzuje się też z żadną formą rządów i nie jest związany z żadną partią polityczną. Ale jako powiernik i stróż nauki i zasad Chrystusowych, każe tych zasad przestrzegać także w życiu publicznym, zwłaszcza przy rozwiązywaniu zagadnień religijnych i etycznych. Kościół nie jest ani szkołą polityczną, ani politycznym warsztatem, lecz szkołą sumienia katolickiego, z którym mężowie stanu, politycy, członkowie ciał ustawodawczych i urzędnicy mają wstępować w życiu publicznym.
Tego Królestwa Chrystusowego w naszym życiu zbiorowym domaga się dzisiaj Polska katolicka a domaga się w tym przekonaniu, że ono jest jedynym zbawieniem w dzisiejszym bolesnym przesileniu.
Zamykam te krótkie wywody tą praktyczną syntezą: Z przesilenia duszy polskiej i z królewskich praw Chrystusa wynikają następujące dla Narodu Polskiego nakazy:
1) Nakazy wyzwolenia się z pęt laicyzmu i uzdrowienia życia prywatnego i publicznego duchem Chrystusowym.
2) Nakaz jedności i zgody na gruncie kościelnym, na którym jedynie dokonać się może zespolenie naszego rozbitego społeczeństwa, bez względu na przynależność partyjną, bez względu na poglądy i zapatrywania.
3) Nakaz wiary w przyszłość narodu, jeżeli Chrystus królować mu będzie i nakaz ufnej i zgodnej pracy dla Boga i Ojczyzny.
Druk: "Roczniki Katolickie", 5(1927), s. 490-496;
także: Dzieła, s. 161-164.