Ośrodek Postulatorski Chrystusowców
Czcigodny Sługa Boży ks. Ignacy Posadzy

Czcigodny Sługa Boży ks. Ignacy Posadzy

(1898-1984)
Współzałożyciel
i długoletni Przełożony Generalny Towarzystwa Chrystusowego;
Założyciel Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Chrystusa Króla; pisarz; podróżnik

Inne

Prace i walki naszych wychodźców w Danji.

Wyższa pozycja w budżecie narodowościowym - Na obcym zagonie - Uciułane grosze - Polska oświata - Siła organizacji - Hufce i drużyny - Wodzów niema!

Od pierwszej chwili odzyskania własnej państwowości i niepodległości aktualną okazała się sprawa opieki kulturalnej nad skupiskami polskimi istniejącymi poza granicami naszego kraju. Obecnie, gdy z każdym dniem konsoliduje się państwowość polska, sprawa ta wysuwa się nawet na pierwszy plan, jako jedno z najważniejszych zadań, żywo obchodzących nasze społeczeństwo.

Rodaków naszych poza granicami politycznymi państwa liczymy około 8 milionów. Olbrzymia jest to liczba w zestawieniu z ludnością kraju. Ponieważ z 28 milionów ludności polskiej odliczyć należy około 30% na żywioły obce, często wrogie Polsce, przeto owe 8 milionów rodaków naszych zagranicą stanowi ważną pozycję w budżecie narodowościowym polskim. Wprawdzie emigracja polska w Danji nie jest tak liczna jak w innych krajach i wśród naszych terenów emigracyjnych zajmuje jedno z ostatnich miejsc, ale mimo to warto się z nią zapoznać.

Emigranci polscy zaczęli napływać do Danji od r. 1895. Byli to przeważnie robotnicy rolni z Małopolski i Śląska Cieszyńskiego, którzy na zimę wracali znowu do domu. Dopiero, kiedy wojna światowa uniemożliwił im powrót do kraju, zostali oni w Danji na stałe. Oczywista, gdy wojna się skończyła wyjechała z nich jedna część do kraju, reszta zaś pozostała. Do pozostałych przyłączyli się Polacy, którzy mieszkali w Szlezwiku, a którzy przez plebiscyt zostali oderwani od Niemiec i przyłączeni do Danji. Co do obecnej liczby naszych wychodźców Duńskich, to nie łatwo ją ustalić ponieważ Polacy mieszkają bardzo rozproszeni. W każdym bądź razie ich około 15 tysięcy.
Najlepiej jeszcze określić ich liczbę na podstawie parafii katolickich i spisu z przystępujących do komunii św. wielkanocnej. Najwięcej Polaków mieszka na wyspach Falster, Laalaland i Fionji oraz na południowych Szlezwiku, a największe ich skupienia to Nokobiny, w którym mieszka około 700 Polaków, Maribo z 2700 Polakami, Nakskov z 1800 Polakami i Odnesee, w którym przebywa ich 1100. Nasi wychodźcy duńscy to przedewszyst-[s. 1]kiem robotnicy rolni.

Robotnik duński, żyjący przeważnie w dobrobycie, niechętnie ima się pracy ciężkiej lub mało płatnej, a już najwięcej stroni od uprawy buraków cukrowych, których dużo się tu sadzi. Woli on pobierać zasiłek rządowy i czekać na pracę dobrze płatną, aniżeli pracować na roli. Duńczycy są z robotnika polskiego bardzo zadowoleni. Odznacza się on przede wszystkim zamiłowaniem do pracy rolnej, pilnością i wytrwałością.

Przyzwyczajeni w domu do oszczędności, robotnicy zaoszczędzili sobie poważne sumy, tym więcej, że płace ich są często dobre. To też z chwilą powstania Polski popłynęły poważne sumy ich oszczędności do kraju, by zasilić Skarb Państwa. Byli tacy, którzy wszystkie oszczędności wysłali w tym celu do Polski. Również, gdy nawała bolszewicka zagrażała Ojczyźnie, każdy, kto mógł i co mógł dawał czy to na Czerwony Krzyż, czy też na pożyczkę państwową. Gdy później na wskutek spadku marki polskiej wszystkie te sumy zostały zdewaluowane, wówczas zapanowało tam zrozumiałe rozgoryczenie i niechęć do kraju. Przebolano ten cios i dziś znowu płyną korony duńskie naszych Polaków do kraju, a przysyła ich się rocznie jeden milion, czyli dwa i pół miliona złotych.

W Danji istnieje przymus szkolny, ale o ile się zapewni dziecku naukę poza szkołą, przymus ten ustaje. Skorzystali z tego nasi wychodźcy i założyli parę szkół parafjalnych. W szkółkach tych uczą zakonnice. Wśród nich nawet kilka Polek, które uczą po polsku. W trzech takich szkółkach parafjalnych, mianowicie w Maribo, Nykobiny i Kopenhadze uczono do r. 1922 wyłącznie po polsku. Od tego czasu w Kopenhadze przestano nauki języka polskiego zupełnie a w Nykobiny częściowo. W ostatnich miesiącach poprawiła się trochę sytuacja. Do Nakskov została nawet delegowana osobna siostra Polka, która uczy religji, języka, historii i geografji polskiej. Przy tejże szkole ma być też zorganizowana nauka niedzielna dla tych dzieci, które, które daleko mieszkają od miasta i przeto uczęszczają do szkół państwowych. W nauce religji pomaga jej ks. Hendryks, który też nauczył się języka polskiego. Najsprawniej funkcjonuje szkoła w Maribo dzięki poparciu X Klessena, Holendra, który nauczywszy się po polsku, tak pokochał Polaków, że może więcej czuje się Polakiem, aniżeli Holendrem. On to też założył „Muzeum Emigracji Polskiej”. Rozwój tej instytucji jest pomyślny i na przyszłość zapewniony. W każdym razie za mało dbają wychodźcy o swe szkoły. Na uniewinnienie przytoczyć jedynie można to, że wpisy szkolne są dość wysokie, a powtóre odległość tych szkół od miejsc zamieszkania. Przeto większa część dzieci polskich pobiera naukę w państwowych szkołach duńskich, przez co narażona jest na wynarodowienie. Konieczną jest rzeczą, by rząd polski wysłał kilku nauczycieli do Danji, jak to był uczynił we Francji, by dopomóc bohaterskim polskim siostrom, które każdą wolną chwilę poświęcają na to, by szerzyć polską oświatę. Za wielki to dla nich ciężar, by same sprostać mogły!

X. P-y [s. 2] 


Druk: „Kurier Poznański” 107(1927), s. 1-2.

Drukuj cofnij odsłon: 17653 aktualizowano: 2012-02-03 23:13 Do góry

projektowanie stron www szczecin, design, strony dla parafii

OŚRODEK POSTULATORSKI TOWARZYSTWA CHRYSTUSOWEGO

ul. Panny Marii 4, 60-962 Poznań, tel. (61) 64 72 100, 2024 © Wszelkie Prawa Zastrzeżone